środa, 20 maja 2015

Polityk prawdziwy, polityk zmyślony, czyli mała pigułka na uczucia wyborców 

Fakt, że politycy posiadają cały sztab fachowców od kampanii, wizerunku, wypowiedzi, wymowy, przemówień etc. etc. ..... każdy wie. Nie jest to absolutnie nic zadziwiającego. 
Po wczorajszym programie Kuby Wojewódzkiego, kiedy zupełnie spontanicznie, zaproszony został najbardziej spontaniczny polityk kraju,  nie  mogłam wytrzymać, by mniej lub bardziej trafnie nie spróbować przeanalizować tego, co z Towarzyszem Komorowskim dzieje się podczas kampanii. 

Spontanicznie i szczerze


Wydawało by się, że spontaniczność pana prezydenta to kpina. Absolutnie nie! Mówię zupełnie poważnie. Nie ma chyba bardziej spontanicznego polityka na naszej scenie... Bo czy ktoś inny nie zastanawiając się, na pytanie młodego chłopaka, co jego siostra ma zrobić, gdy nie stać jej na zakup mieszkania, odparłby tak luzacko, "na spontanie" - wziąć kredyt ? Czy kogoś innego stać na spontaniczną pomyłkę województwa lubuskiego z wielkopolskim w trakcie spotkania ze strażakami (w lubuskim)? 
Z jednej strony spontaniczny prezydent, a z drugiej zaś sztab ludzi, którzy tę spontaniczność próbują ukrócić, bo razem z nią te wybory raczej wygrane nie będą. Choć może ktoś doceni pana Bronisława K. za szczerość... w końcu zbyt często w jego wykonaniu tego nie doświadczamy. 

W wielu przypadkach "kropla drąży skałę" i tak jest też w moim. Manipulacji i prób ocieplania wizerunku kandydata Platformy od dawien dawna jest wiele, niejedna była bardziej podła i bardziej ewidentna niż ta z wczorajszego wieczoru - bo ta znów oczywista nie jest i być może nawet mylę się w swym osądzie. Jednak własnie po tym programie mój ocean goryczy przelał się i wylewa się na tym tutaj o -- mini blogu. 

Powrót do przeszłości - czyli jak PO sfingowało nienawiść do PiSu


Zacznijmy od dawniejszych czasów, by wprowadzić czytelnika w odpowiedni nastrój... choć uwaga! nie powiem tu absolutnie nic zaskakującego, dla tych co buszują po internecie każdego dnia. 
Niedawno odkryta suflerka pana K. (swoją drogą niezła kompromitacja już nie tyle ciepłego wuja, co jego całego sztabu "profesjonalistów"), Jowita Kącik okazuje się być specjalistką od manipulacji w mediach - szczerze mówiąc nie bardzo mnie to dziwi, bardziej już to, że taka z niej specjalistka, że jest na ustach całego narodu i większości brukowców, bynajmniej nie z powodu swojego profesjonalizmu. To jest jednak taką przystawką przystawki. 
Dalej bowiem internauci odkrywają, że "wariatka spod krzyża" Joanna Burzyńska stoi sobie uśmiechnięta z panią suflerką. O Andrzeju Hadaczu wspominać nie trzeba. Z perspektywy czasu, kiedy to Joanna spod krzyża uznawana była za obraz obłąkania pisowców i przykład tego co stanie się gdy ci fanatycy dojdą do władzy, wszystkie te osoby wydają się być przerażającą wizją manipulacji. Manipulacji tym ohydniejszej im bardziej skutecznej. Bo czy nie pomyślałeś/aś choć raz, że PiS to fanatyczni wariaci? że przykują Cię do krzyża jak będziesz głosił własne poglądy? A może myślałeś, że podpalą Polskę? Przecież za podpaleniem budki pod ambasadą rosyjską też wstępnie miał stać PiS... A dziś czego się dowiadujemy? Że przypadkiem, kto wie, cóż... a może to Pan Sienkiewicz? I bynajmniej nie ten od Krzyżaków, będąc już w temacie ognia i krzyża, a raczej ten od ABW i największej chyba od '89 afery tego typu. Wyszła na jaw taka informacja, ale od czego są manipulacje? Nikt (moi drodzy, nie mało kto... NIKT), żadna stacja telewizyjna tego tematu nie poruszyła! Żadna! 
Przypominając tylko na marginesie śmieszną i nic nie znaczącą aferę podsłuchową, szanowny Pan Sienkiewicz wcale nie poszedł do więzienia i nawet nie ma procesu karnego czy chociaż postępowania wyjaśniającego. Za to od lutego 2015 r. pełni on funkcję dyrektora Instytutu Obywatelskiego, think tanku powołanego przez PO.  Nie martwcie się więc o jego sytuację i dobrobyt, u Bartka wszystko spoko. Ale wróćmy do naszego teatru. 
Teatr życia stał się prawdziwym teatrem, a jak się możemy domyślać duet Aśka&Andrew wynajętymi aktorami. Oczywiście nie ma jeszcze dowodów na to, że sztab, tudzież służby towarzysza K. opłaciły Joannę Burzyńską i Andrzeja Hadacza, ale wystarczy tylko trochę zdjęć, by wysnuć odpowiednie wnioski. Z resztą... po co jakiekolwiek dowody? Przecież w tym kraju, obecnie, TACY ludzie i tak są bezkarni, ewentualnie ktoś odpowiada za przekręty samobójstwem, tudzież samobójstwem seryjnym, jak to ma miejsce w krajach postsowieckich.. ekhm... klasycznie, chce się rzec. 

Będąc już więc w temacie teatru i utrzymując klimat grozy - w końcu nie każdego dnia dowiadujesz się, że świat, w którym żyjesz to polityczny matrix, bo jacyś ONI robią Ci wodę z mózgu - przejdźmy do mniej drastycznych faktów, związanych już bardziej z manipulacją niż totalnym oszustwem. 

Debata prezydencka - czyli co możesz zrobić, gdy Twój kandydat przegrywa


Warto wspomnieć w tym miejscu o debacie jaka rozegrała się między kandydatem Dudą i kandydatem Komorowskim. Opinie, że debata była wyrównana, z lekką przewagą tego drugiego, wręcz mnie dobiły. Okazuje się, że albo 80 minut to czas wystarczający, by omamić polskie społeczeństwo, co stawia naszą inteligencję pod dużym znakiem zapytania, albo media i sondaże są naprawdę, ale to naprawdę ślepe na prawdę, za to otwarte na pieniążki i poleconka... 
To było bowiem 80 minut czystych socjotechnik. Pełna manipulacja rodem z nazistowskich lub sowieckich klimatów. Ciągłe powtarzanie kłamstw dobitnie, kilkukrotnie, tak , by wyjęte z kontekstu i tak miały znaczenie i tak rozbrzmiewały, puste slogany, ale jednak, w myśl zasady kłam ile wlezie, zawsze coś zostanie... Zdaje się , że to frazes Goebbelsa ? Przerywanie kandydatowi Dudzie w każdym możliwym i niemożliwym również momencie to tylko próba zbicia go z tropu, niestety kilkukrotnie nawet skuteczna. 
W końcu potem chętnie powtarzane były hasła, że Duda to niedoświadczony, zagubiony dyskutant, który nie miał wiele do powiedzenia. A co właściwie miał powiedzieć na zarzuty typu "a pan zajmuje etat na uczelni" - swoją drogą na bezpłatnym urlopie, wiec takie to zajmowanie, ratujące polskie miejsca pracy i w ogóle polską gospodarkę. 
Największym jednak trikiem, który mnie zdumiał i chyba nie tylko mnie, bo i prowadzący zadziwieni byli wręcz tym występkiem, był numer z kartką. Nic bardziej istotnego w tej debacie  stać się nie mogło. 
Co zobaczył przeciętny widz, który na co dzień ma głęboko w poważaniu politykę? 1) Pan prezydent, rządzący od 5 lat, a od przeszło 25 na scenie politycznej, dbający o bezpieczeństwo kraju i walczący o wolność (nawet w więzieniu siedział! tak się poświęcał!) mówi, że kandydat Duda kłamie! Kłamie bezczelnie i perfidnie! 2) Szanowny prezydent powtarza tezę kilkukrotnie, dokładnie w takim samym brzmieniu. Zdaje się, że pytając dlaczego Duda okłamuje wyborców 3) To najlepsze! Rzuca kartką na potwierdzenie swojej tezy. Na kartce ma być natomiast dowód na zmianę poglądów z wyborów na wybory pana Dudy, wyciągnięty z portalu mamprawowiedziec.pl . Wiadomym jest, że duża część społeczeństwa, a "debatę" oglądało naprawdę wielu, nie sprawdzi następnego dnia, że serwis jest współtworzony przez córeczkę tatusia, czyli Zosię Komorowską, i że chwilkę później pan Karolak wesołym głosem oznajmia, że serwery portalu padły, bo wszyscy tak bardzo na nie napierali. I co się stało? Został tylko frazes o tym, że Duda kłamie, a prezydent ma na to dowód. Smutne, ale tak to wyglądało. O słowach Dudy "nigdy niczego takiego nie mówiłem" myślę, że wielu nawet nie pamięta. 

Strategie sztabowców, czyli jak ocieplić polityka


Każdy sztabowiec z pewnością wie, że istnieje kilka strategii ocieplania wizerunku kandydata. Strategie te mniej lub bardziej zakładają lub może bardziej implikują w pewien sposób kontrolę mediów. Zasadniczo w naszej "wolnej" Polsce nie ma za bardzo co kontrolować, bo wszystkie duże media są mocno związane z partią władzy, no może poza Polsatem, o którym opinie są różne, a który jak się okazuje znów takiego wielkiego przebicia nie ma... Prym mimo wszystko w relacjonowaniu w odpowiedni (właściwy dla PO) sposób najistotniejszych wydarzeń w kraju (a czasem właściwie nierelacjonowaniu i zastępowaniu sałatką czy jakąś tam inną ważną drobnostką) wiodą TVP i TVN. 
Strategie, o których wspomnieć przy kampanii, zwłaszcza Komorowskiego, na pewno należy to :
- strategia wizerunku zapośredniczonego - tutaj właśnie wyborcy poznają kandydata za pomocą mediów, to one kreują pewną wizję; w naszym przykładzie mając za sobą dwie główne telewizje, nawet nie trzeba tłumaczyć jaką rolę odgrywa ta strategia i jak bardzo jest łatwa do wprowadzenia w życie, 
- strategia wizerunku teatralnego (niespontanicznego) - i tutaj mimo spontaniczności kandydata K. z początku artykułu, trzeba przyznać, że sztab wykonuje kawał dobrej roboty: badania, sondaże - raz dobre dla Bronisława, co by ludzie szli glosować, bo warto - raz dla kontrkandydata, co by uśpić czujność, zawsze odpowiednio celujące w konkretne wydarzenia i tzw. tło wyborcze, do tego przemówienia pisane na każdą okazję, kiedy nawet "cieszę się" jest wyrazem emocji twórcy pisma, nie samego prezydenta i ogólnie mnóstwo karteczek (jak choćby na debacie) . 
- strategia wizerunku prywatnego, domowego - tutaj Komorowski daje już pełen popis: myśliwy, 5 dzieci, wnuki i jeszcze pan Wojewódzki wspomina, jak było super, kiedy te dzieciaki zobaczył, jakie to rodzinne, ciepłe uh uh uh, już czuję zapach placka, który piecze pani Ania, rozmarzyłam się... 
- no i na koniec mamy jeszcze strategię wizerunku popkulturowego, niekiedy nawet celebryckiego i tu genialnie wpisuje się program Kuby Wojewódzkiego, ale nie tylko. W tym miejscu warto wspomnieć także o gadżetach wyborczych, nie jedynie w postaci znanych wszystkim smyczy, koszulek, długopisów i ulotek, ale również obrazach, które mają zapamiętać przypadkowi ludzie - kto stoi za Dudą, Kaczyński w masce Dudy - przy poprzednich wyborach takim trikiem była twarz znów Kaczyńskiego z nosem Pinokio i dopiskiem "oszukał wyborców". W przypadku tej strategii pojawiają się także twarze wspierające i to twarze nie byle jakie - 5 lat temu byli to Szymborska, Olbrychski, Wajda, Bartoszewski, Korzeniowski czy Hołowczyc (i oczywiście wielu innych) - tym razem natomiast komitet honorowy tworzy przeszło 200 nazwisk osób popularnych i lubianych, na czele ze znanymi z poprzedniej kampanii Wajdą czy Korzeniowskim, ale także nowymi Karolakiem czy Gortatem, który nawet dodaje, że ceni tych , którzy grają fair play. 

W tym miejscu już śmiało mogę przejść (nie robiąc z czytelnika "półinteligenta" - wnioski już każdy odczytać potrafi) do najmniejszej wydawałoby się sprawy czyli tego feralnego programu, który tę lawinę żali we mnie wywołał. 

Mózgopranie u Wojewódzkiego*


Słowem wstępu, warto mieć świadomość, że w normalnych warunkach takie "spotkanie" śmiem twierdzić, nikomu do głowy by nie przyszło. Bo jak naczelny błazen tego kraju w najbardziej ściemniarskiej telewizji (to akurat plus dla Bronka) miałby zaprosić prezydenta? Musiałby się pilnować, nie bluźnić, nie zapraszać "wodzianki", nie szargać nerwów rozmówcy i ogólnie ujmując trzymać nogę na hamulcu... Myślę sobie, że nie o to chodzi w programie Wojewódzkiego i nie takich gości lubi sobie zaprosić. A i dla Bronka, normalnie ... czy to wypada? Nie tyle to moje pytanie, co samego Bronka. Bo przecież, gdy Duda wyszedł rozdawać kawę ludziom pędzącym do pracy w poniedziałkowy ranek, już pierwszego dnia po wygranej w I turze, prezydent był oburzony - doradcy także - prezydent? kawę? na ulicy? Farsa! To ja się pytam w takim razie... Prezydent? Wojewódzki? Czyż to nie farsa większa? 
No nic... stało się. Jest! 
Prezydent tego kraju! - jak zapowiedział hucznie Pan Wojewódzki zacnego gościa - w obliczu czego drugi gość Paweł Domagała lekko , acz zauważalnie odsunął się i wycofał, nawet na sofie nie zbliżając się do polityka. 
Nim zaczął się program pomyślałam sobie, że to świetny sposób dla Bronka - wypaść dobrze w programie człowieka uznawanego za chama bez jakichkolwiek zahamowań... Łatwo byłoby o wnioski ... skoro Wojewódzki nie zapytał, skoro Wojewódzki uznał...itp... wbrew pozorom ten program potrafi być opiniotwórczy. Dlatego właśnie obawiałam się, że zostaną zadane niby to "trudne" pytanka, co by to wyglądało na "prawdziwego, szczerego" Kubę, który nawet prezydenta nie oszczędził, a z którymi Broniu, jako doświadczony mąż stanu świetnie sobie poradzi i zaciągnie kolejnych widzów TVNu do urn w nadchodzącą niedzielę. 
W tej kwestii nie pomyliłam się - może nie sądziłam, że pytania będą takie (choć jestem przekonana, że sztab Bronka dostał je wcześniej, bo odpowiedzi były zbyt szybkie i zbyt trafione, jak choćby fragment o zdolnościach narciarskich A. Dudy - Komorowski, który nawet swojego Twittera nie prowadzi, nagle ogląda filmiki na necie jak Duda jeździ na nartach, jasne... nawet ja tego nie widziałam) i że bądź co bądź w niektórych sytuacjach Bronek umie zachować się luzacko, nie paląc tym samym mega gafy za każdym razem (choć i bez tej się nie obyło). 
Na pewno ciepłym momentem był sam początek, kiedy to Komorowski podając rękę Domagale z uśmiechem na ustach stwierdza, że przykro mu , że będzie musiał siedzieć koło polityka , ale ma nadzieję, że jakoś dadzą radę. Wbrew pozorom zabawnych momentów z dystansem kilka się pojawiło, dlatego jak na moje oko (oczywiście żadnego znawcy) było to ocieplenie wizerunku level hard. Naprawdę niezła zagrywka, aż trudno uwierzyć, że wyszła ze sztabu Bronia. Nawet o Krzyżakach dowcip się udaje, by wreszcie zacząć ciąg dalszy mózgoprania. 
Na dzień dobry Kuba stawia tezę, a jak to teza ma w zwyczaju służy temu, by ją udowodnić lub obalić. Tak czy siak odbiorca ma otrzymać odpowiedź na swoje pytanie, którego wprawdzie nie zadał, ale jest jak tajemnica Poliszynela (wszyscy zadać zamierzają), ale nie jest ono znów z kalibru tych bardzo trudnych i bardzo ważnych. 
"Dla wielu zaproszenie Pana do programu jest już deklaracją poparcia, a nie zaproszeniem do rozmowy [...] więc czy w tym czarno - białym świecie, rozmowy w ogóle mają jeszcze sens?" pełen obaw i rozterek dopytuje Kuba. Nie mniej zatroskany prezydent oznajmia, że rozmowy zawsze mają sens, zwłaszcza przekonywanie się wzajemne i dalej mówi o znaczeniu wyborczym rozmów. Niebywałe, bo wszyscy pamiętamy, jakie wręcz błagania kierowane były do Komorowskiego w I turze i sensu rozmów prezydent z dziesiątką kontrkandydatów nie widział. Nie widzi również teraz, kiedy na debatę zaprasza Paweł Kukiz, ten bowiem ma się zdecydować czy chce być "politykiem czy obywatelem". 
I choć pada niewinna uszczypliwość odnośnie wieku ze strony Wojewódzkiego, to chyba tylko po to, żeby przypomnieć naiwniakom przed telewizorem , że to wciąż ten sam Kuba, który jeździ po każdym gościu jak po łysej kobyle - mam nadzieję, że naiwnych za dużo się nie znajdzie, a cała reszta zauważy tę patologiczną wręcz farsę, w której niczym  u Mrożka, każdy udaje, że zna swoje miejsce... 
Kiedy wreszcie pada pytanie z cyklu trudnych... o suflerkę, okazuje się, że odpowiedź na to pełna jest ciepła i szczerości, a prezydent jest "tylko człowiekiem", bo każdy w tłumie ma taką osobę, żeby wiedzieć gdzie idzie itp. Z całym szacunkiem, ale ja jak jestem w tłumie to niestety nie mam suflerki, może gdybym miała nie przewróciłabym się w ostatnim czasie, drąc ulubione spodnie na samym kolanie... mniejsza z tym, takie przywileje tylko dla prezydenta. 
W tym miejscu pojawia się złośliwość Komorowskiego, w postaci przypomnienia, iż jemu przynajmniej nikt nie mówi kiedy ma pocałować żonę. Ja wiem, że ładnie się sprzedają takie banialuki i fajnie powtarza się frazesy o tym, jak to troglodyta Duda nie domyślił się, by okazać czułość, ale warto by było spojrzeć na fakty. Pani Beata Szydło faktycznie instruuje Dudę, ale nie w temacie pocałunku, tylko zmiany miejsca, w którym się znajdował. "Idź, stań tam koło nich" - brzmi wypowiedź Szydło. Nie widziałam ani jednego nagrania, w którym Duda otrzymuje polecenie całowania żony, ale może zbyt mało siedzę "w sieci". Tak czy inaczej instrukcja po wygłoszonym przemówieniu, gdzie ma stanąć w małym zamieszaniu, to chyba jednak co innego niż wyśmianie niepełnosprawnej, a następnie po haśle "przytulmy panią, zaprośmy panią" zaproszenie jej na wizytę z prezydentem. 
W czasie programu dowiadujemy się też, że  Wojewódzki "załatwił" nam legalizację marihuany i pracę dla młodych, bo prezydent "odpalił" program. Wszystko utrzymane w klimacie super, extra, cool, więc prezydent okazuje się równym gościem. A już zwłaszcza, gdy żartuje, że powinien Kubie przynieść w prezencie wypchaną kaczkę - szczyt dowcipu i luzu, poziom godny prezydenta. 
Oczywiście Wojewódzki nic nie przesądzał zapraszając Komorowskiego do studio, ale w między czasie wśliznął parę uwag o tym jak prezydent powinien zachowywać się, by wypaść lepiej, aż wreszcie na koniec oznajmił, że największą jego zaletą jest to, że nie jest Andrzejem Dudą. "Andrzejowi Dudzie prezydentura jest tak potrzebna jak łysemu suszarka" żartuje prowadzący i niestety żart ten przerósł moje zdolności intelektualne. 
Po obejrzeniu programu - 20 krótkich minutek - widzimy wiele metod wpływania na odbiorcę i gdyby nie to, że próbują sprzedać nam prezydenta i to na dodatek przeterminowanego, 5 lat po gwarancji tylko w odkurzonym opakowaniu, to byłoby to niezłe lokowanie produktu, niestety nikt nie uprzedził o tym widza.

*odcinek do obejrzenia tutaj :













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz