środa, 29 lipca 2015

Nieplanowany wpis,  może nawet wpis, którego być nie powinno 

Przygotowując nowy artykuł na niniejszego bloga, dziś przedpołudniem natrafiłam na wiadomość, której nie mogłam potraktować poważnie. "Jan Kulczyk nie żyje". Przecież to absurd. Ciągle coś gdzieś o nim słychać, a tu taka nowina. Trochę z zażenowaniem popatrzyłam na komunikat, którym znów ktoś próbuje przyciągnąć uwagę, w sposób zupełnie idiotyczny. 
Chwilę później wiedziałam już, że to nie żart i że media całego świata podają informacje z ostatniej chwili "W wieku 65 lat zmarł najbogatszy Polak, Jan Kulczyk". 
Zrobiło mi się słabo i ciężko. Bo przecież nie można tak po prostu zniknąć. Śmierć czasem jest zwyczajnie "głupia". Przychodzi i bierze to co jej się nie należy, zwłaszcza wtedy kiedy nikt się tego nie spodziewa. 

Naturalnie nie każdy był zwolennikiem Kulczyka jako samej osoby, a tym bardziej jego biznesowych metod. Nikt mi jednak nie powie, że można było się spodziewać, przewidzieć... Dawno nie byłam tak zszokowana czyimś odejściem, przez dobre 20 minut wpatrywałam się w ekran monitora pytając bezgłośnie czy to się dzieje naprawdę. 
I żeby było jasne, nawet nie dlatego, że lubiłam tego gościa (choć prawdę mówiąc mnóstwo rzeczy w nim ceniłam), ale właśnie przez to fatalnie ekspresowe tempo. Jeszcze niedawno widziałam jakiś wywiad, czytałam artykuł, podbijał kontynenty, miał zetrzeć się Sołowowem w sprzedaży środków ochronnych roślin... Przecież to wszystko świeże sprawy, a teraz tak po prostu Go nie ma. 

Generalnie gdy umiera milioner, do głowy przychodzą różne myśli. Oczywiście moją pierwszą była: "a czy ktoś Mu przypadkiem nie pomógł?"  Skoro rutynowa operacja, nic na to nie wskazywało, a tu bach! No ale w spiskowe teorie w tym momencie się bawić nie będę, choć można na wielu płaszczyznach roztrząsać sprawę. Bądź co bądź miał On przecież kontakty z najważniejszymi z najważniejszych, a kto wie czy też nie z najgroźniejszymi z najgroźniejszych... Do tego tematu na pewno będziemy wracać w kolejnych dniach, gdyż już na niektórych portalach pojawiły się sugestie, czy aby śmierć ta nie ma związku z nagraniami u Sowy.

Ten wpis jednak ( choć znów mnie ponoszą dygresje ) dotyczyć ma nie przyczyn śmierci (których już podano kilka) czy śmierci w ogóle. To tylko krótkie prześwietlenie osoby Kulczyka w myśl zasady "o zmarłym dobrze, albo wcale". I nawet nie dlatego, że zrobiło mi się przykro na tę Hiobową wieść, a przede wszystkim ze względu na działalność mediów wszelkiego typu. Gdzie się nie obejrzę widzę hasło przytaczane na początku "zmarł najbogatszy Polak". Trochę mnie to zmierziło. Nie chciałabym, żeby po mojej śmierci wszyscy wokół mówili, no nie wiem - nie jestem ani wybitnie bogata, ani wybitnie wykształcona, ani jakoś nawet wybitnie zauważalna, więc może dla przykładu "zmarła mieszkanka Łodzi". 
Dramatów jest wkoło mnóstwo. Łączą się one z emocjami, łzami, wspomnieniami. 
W ogromnej przewadze Kulczyk stał się dla mas "milionerem". Człowiekiem bez imienia i bez życia, takim zwykłym Simsem na wypasionych kodach, z ogromną fortuną. Tak nie można. Zwłaszcza, że bądź co bądź zrobił dużo dobrego. 

I mimo tego, że mogę (wcale nie siedząc mocno w temacie) napisać kilkustronicowy referat na temat nieodpowiednich czy niemoralnych, a przynajmniej moralnie wątpliwych występków i decyzji Jana Kulczyka to jednak chciałabym, żeby jak najwięcej z nas zapamiętało go jako człowieka z krwi i kości, nie  zaś numer konta z niepoliczalnymi zerami. Był w końcu ojcem, mężem, przyjacielem.... 
I chociaż w swoim mieście budził ogromne kontrowersje, a często i poza nim uważany był jako ten czarny charakter, iście z rosyjskich filmów z mafią w roli głównej, to jednak pozostawił po sobie niesamowicie olbrzymią spuściznę. 

Przede wszystkim dla wielu był swego rodzaju mecenasem. Trudno nie nazwać Go również wizjonerem. 
Zacznijmy jednak od początku. Do Poznania przyjechał z Bydgoszczy, by w 1972 r. ukończyć na tamtejszym Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza prawo, a następnie obronić doktorat o stosunkach między NRD a RFN w Instytucie Zachodnim PAN, z którym to do końca życia miał pozostać związany emocjonalnie. 
To co powtarza się w opowieściach o Kulczyku, bez względu czy rozmawia się z jego zwolennikami czy przeciwnikami to skuteczność. Wielu jego znajomych, podkreśla jednak, że ponad wszystko liczyli się dla niego ludzie - szybko nawiązywał przyjaźnie. Jerzy Krężelewski miał kiedyś powiedzieć: "On jest od wizji, a nie od codziennego zarządzania. Dla pracowników jest często za miękki, bo nie potrafi odmawiać, a ludzie są mu oddani." 
Kolejną wspólną rzeczą we wszystkich wypowiedziach jest niebywały zmysł biznesowy. Nikt chyba jak on nie umiał wyszukiwać okazji do stworzenia czegoś ogromnego, niepowtarzalnego. Każde narzędzie wokół mogło mu posłużyć by mógł osiągnąć swój cel. Nie trzeba na to wielu argumentów. Wystarczy prześledzić Jego działalność, w wielu kwestiach była absolutnie pionierska - pierwsza w Polsce sieć dystrybucji Volkswagena, inwestycje w kopalnie złota w Afryce czy zmiany w TP SA... 
Mimo możliwości i bogactwa, jak opowiadają współpracownicy Kulczyka, rodzina była dla niego bastionem. Dzieci zostały skrupulatnie wykształcone, od początku uczone samodzielności i nierozpieszczane nad wyraz. Do tego, bardzo długo były chronione przed mediami. Grażynę i Jana Kulczyków można było czasem spotkać u ojców Karmelitów na Wzgórzu Św. Wojciecha, a niekiedy w operze. Wydawałoby się - zwykli ludzie - mimo że z "elity", co wielu niezwykle kuło w oczy. 
Mimo wszechobecnych krytyków biznesmena, wszyscy doceniają jego wkład w rozwój miasta. To on przecież poprzez takie projekty jak Poznański Browar, należący do Kompanii Piwowarskiej (dokładnie ten od chyba najpopularniejszego w kraju piwa Lech), TP SA, Kulczyk Tradex: główny importer Audi, Porsche i Volkswagena w Polsce, autostrada wielkopolska, a nawet Stary Browar - Centrum Handlu, Sztuki i Biznesu stworzone przez spółkę żony Kulczyka Fortis, stworzył miejsca pracy dla tysięcy osób. Co więcej większość z tych inwestycji (a Stary Browar w szczególności) stało się prawdziwymi symbolami stolicy Wielkopolski. Wszystkie przedsięwzięcia Kulczyka prezentują wysoki, światowy poziom, co pozwoliło mu stać się poważnym kontrahentem zarówno w Polsce jak i za granicą. 

Nie ma więc najmniejszych wątpliwości, że Poznań, a i cały kraj, niezmiernie skorzystały na działalności Jana Kulczyka. Oprócz tego "po godzinach" wspierał on także sztukę, kulturę, a nawet prywatne osoby. Andrzej Wituski, prezes Towarzystwa Muzycznego im. H. Wieniawskiego miał powiedzieć " Chciałbym, aby takich Kulczyków było w Poznaniu dziesięciu. Wówczas bylibyśmy spokojni o kulturę." 
Niegdyś fundacja najbogatszej pary w kraju zobowiązała się przekazywać rocznie 400 tysięcy złotych na rzecz powyższego Towarzystwa. Kulczyk nie oszczędzał też na operze, na którą równie chętnie składał datki. Mimo że w Poznaniu Kulczykowie nie byli jedynymi "bogaczami" mającymi możliwość wspierania kultury, to jednak tylko oni naprawdę się w tę dziedzinę życia angażowali. 

Na uwagę zasługuje także dar miliona złotych na ośrodek dla młodzieży na Lednicy. Dominikanin o. Jan Góra, pomysłodawca Lednicy otrzymał od Kulczyka volkswagena i 30 tysięcy zł na inny ośrodek. W tym miejscu warto przytoczyć słowa Kulczyka cytowane przez wiele mediów: "Dlaczego daliśmy te pieniądze? Bo to świetny człowiek, który jak mało kto potrafi w jedno miejsce ściągnąć 100 tys. młodych ludzi i przekonać ich do kultywowania pięknych wartości, o których już się zapomina." 

Nie można nie wspomnieć o wsparciu nauki przez biznesmena. Był On bowiem zarówno fundatorem stypendiów dla studentów i doktorantów poznańskiego uniwersytetu, a oprócz tego chętnie uczestniczył w różnego rodzaju spotkaniach i wykładach, na których dzielił się swoja wiedzą. Nagrania z tych wydarzeń, wciąż można znaleźć na YT. 

Mimo wielu krytyków, bliscy Kulczyków mówili o ogromnej hojności z ich strony. Pomimo historii, która potoczyła się w kierunku rozpadu najbogatszego małżeństwa, to jednak wciąż czynili wiele dobrego dla społeczeństwa. 

I choć rzeczywiście lista czarnych występków, dowolnie interpretowana, w przypadku Kulczyka, jak i wielu innych biznesmenów, byłaby pewnie długa, to jednak na chwilę pozostawmy tę część w tle. Czas rozliczeń, przy okazji kolejnych afer na pewno nadejdzie. Teraz natomiast spróbujmy pamiętać, że Jan Kulczyk, który dzisiaj odszedł był przede wszystkim czyimś ojcem i przyjacielem, a także wsparciem dla wielu, również obcych ludzi, których życie dzięki Niemu zwyczajnie się odmieniło. 

Zapomnijmy, że umarł najbogatszy Polak -  jest już następca. 
Mówmy raczej: "W wieku 65 lat umarł Jan Kulczyk, bądź co bądź, wielki człowiek" 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz